Moje życie przed kursem było bardzo „szybkie”, pochłonięte pracą, obowiązkami. Cały ten pęd sprawiał, że czułam się jeszcze bardziej przytłoczona, rozdrażniona – w końcu angażowałam się w wiele spraw, prac i niby większość rzeczy „fizycznie było załatwionych”, ale w moim sercu dalej był niepokój, złość, brak sensu.
Mimo tego, że kocham moją pracę, jestem nauczycielką, staram się dawać z siebie 100% zauważyłam, że w swoim domu z bliskimi, mężem, jestem coraz dalej. To dziwne że podpowiadam kilkulatkom jak radzić sobie w życiu, jak nawiązywać relacje, jakimi wartościami się kierować, a sama… dotarłam do miejsca, gdzie nie umiałam porozumieć się z mężem, dojść z nim do kompromisu, pogadać i wesprzeć go. Myślałam że jestem blisko Boga, modliłam się, prosiłam i nie raz byłam zdenerwowana że nie odpowiada.
W październiku 2022r, w moje 30 urodziny wybrałam się do Tauron Arena w Krakowie na wielbienie ze znanym ojcem Adamem. Dostałam tam słowo z Ps 18,17.
„On wyciąga [rękę] z wysoka i chwyta mnie, wydobywa mnie z toni ogromnej;”
Zupełnie go nie rozumiałam, ale trzymałam kurczowo w etui telefonu. Uderzające dla mnie i mega wzruszające było to, że podczas weekendu w Rychwałdzie dostaliśmy „modlitwę zawierzenia” z obrazkiem Pana Jezusa wyciągającego za rękę osobę z morza – co dokładnie opisywało słowo, które dostałam w październiku. Było to dla mnie potwierdzeniem, że jestem w dobrym miejscu, a w chwili zwątpienia i trudu On mi pomoże. Zrozumiałam.
Druga sytuacja – założyłam sobie, że podczas modlitwy uwielbienia nie będę płakać (co wcześniej zawsze czyniłam). Chciałam pokazać, że potrafię modlić się bez płaczu, w radości, bo cieszę się z tego gdzie jestem. Podczas śpiewania zalałam się łzami, ale nie były to te same łzy, które towarzyszyły mi wcześniej. Mimo wszystko byłam spokojna i radosna, były to łzy oczyszczające, nie mogłam ich zatrzymać. Stojąc czułam jakby ktoś trzymał mnie za plecy, płakałam z uśmiechem na ustach.
Teraz w dalszym ciągu uczę się cierpliwości i pokory. Jestem bardziej spokojna (dla niektórych dalej tornado, ale ja widzę zmiany). I najważniejsze, od weekendu Alfy, ani razu nie pokłóciłam się z mężem.